14 stycznia 2014

Chapter 4

Justin's POV

Wiedziałem, że Peers chciała jak najszybciej znaleźć się w domu. Nie drążyłem tematu dlaczego ani po co, nie obchodziło mnie to. Chciałem ją jedynie odstawić do domu ,jak przystało na dobrze wychowanego synka przez mamusię. Ta dziewczyna cholernie irytowała mnie swoim zachowaniem sprawiając, że nie miałem ochoty nawet z nią gadać. Była przemądrzała i zdecydowanie zbyt pewna siebie. Wiedziałem, że to pierwsza i ostatnia taka „wycieczka” jaką wspólnie przeżyliśmy. Miałem zamiar odstawić ją do domu i już nigdy więcej nie mieć z tą dziewczyną nic wspólnego.
- Możesz się tu zatrzymać – usłyszałem jej delikatny głos.
Zrobiłem jak poprosiła, parkując przy najbliższej alejce.
- Który to dom? - spytałem.
Chciałem, aby bezpiecznie dotarła do domu. Choć cholernie mnie wkurzała czułem się za nią odpowiedzialny. W końcu to ja zaciągnąłem ją ze sobą. Destiny prychnęła, krzyżując ręce na piersi.
- Może jeszcze zaprowadzisz mnie do łóżka i zaśpiewasz kołysankę? - mruknęła ironicznie.
Uderzyłem rękoma o kierownicę i zakląłem w myślach. Wyciągnąłem z paczki papierosa i podpalając go zaciągnąłem się porządnie, czując dawkę nikotyny. Już po chwili nieco się uspokoiłem lecz wiedziałem, że zdecydowanie potrzebuję czegoś mocniejszego.
- Świetnie – warknąłem otwierając drzwi, aby brunetka mogła wyjść.
- Dzięki – mruknęła.
Powoli wypaliłem papierosa, podążając wzrokiem za oddalającą się postacią dziewczyny i upewniwszy się, że weszła do domu odjechałem z piskiem opon. Musiałem odreagować i nieco się wyluzować. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Doskonale znałem takie miejsce.
***
Zaparkowałem auto tuż przed ceglanym budynkiem, przed którym stała pokaźnej długości kolejka ludzi. Zamknąwszy samochód ruszyłem w stronę czarnoskórego ochroniarza pilnującego wejścia i nie czekając na jego pozwolenie przeszedłem przez bramkę. Mężczyzna natychmiast zastąpił mi drogę, chwytając za koszulkę i ciągnąc z całej siły do tyłu. Wiedziałem, że pomimo mojej siły zdecydowanie nie dałbym mu rady.
- Kurwa, gdzie z łapami! - warknąłem poprawiając swój biały T-shirt.
- Na koniec kolejki, chłoptasiu – mruknął wskazując głową tłum ludzi.
Ani mi się śni. Wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem numer. Już po chwili usłyszałem znajomy, niski głos.
- Bieber, czekałem aż się odezwiesz.
- To się doczekałeś – warknąłem. - Usiłuję wejść do twojego zasranego klubu ale ten jebany ochroniarz nie chce mnie wpuścić!
Wyciągnąłem z paczki papierosa i przytrzymując ustami filtr, odpaliłem. Pomarańczowy płomień oświetlił na chwilę moją twarz. Wypuściłem w powietrze dym i spojrzałem morderczym wzrokiem na ochroniarza.
- Zaraz się tym zajmę – mruknął mój rozmówca i rozłączył się.
Nim zdążyłem schować komórkę do kieszeni, telefon osiłka natychmiast się odezwał.
- Jasne – powiedział. - Mike, daj mi listę.
Schował telefon, ponownie na mnie spoglądając.
- Nazwisko? - warknął.
- Bieber. Mam ci to kurwa przeliterować czy sobie poradzisz?!
Rzuciłem niedopałek na ziemię, przydeptując go podeszwą moich białych adidasów i schowałem ręce do kieszeni.
- B jest tuż na początku – odparłem, uśmiechając się ironicznie.
Czarnoskóry bez słowa odhaczył coś na liście i przesunął się w bok, umożliwiając mi przejście. Prychnąłem z pogardą i z podniesioną głową ruszyłem przed siebie. Gdy tylko przekroczyłem próg klubu od razu ugodził mnie w nozdrza zapach alkoholu wymieszany z wonią perfum, dymem papierosowym oraz zapachem marihuany. Już na wejściu podeszła do mnie jakaś długonoga blondynka i usiłując dobrać się do moich spodni, starała się mnie pocałować, na co lekko odepchnąłem ją od siebie. Nie lubiłem kobiet, które się nie szanowały lecz czemu miałbym się z nimi nie zabawić. Jeśli one tego nie robiły to dlaczego ja miałby je traktować z szacunkiem? Dziewczyna pchająca się facetowi do łóżka była na jedną noc, nic więcej. Przepchnąłem się przez tłum ludzi na parkiecie i ruszyłem schodami na górę, które prowadziły do pokoju mojego pracodawcy. Jego ochroniarz od razu mnie rozpoznał i nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć otworzył mi drzwi, wpuszczając do środka. Pomieszczenie pełne było dymu, co minimalnie ograniczało widoczność .W powietrzu dało się wyczuć zapach alkoholu. Oblizałem usta i ruszyłem przed siebie. Na samym środku stał stół do pokera, przy którym siedziało dziewięciu mężczyzn. Tuż obok znajdowała się czarna, skórzana kanapa, a zaraz przed nią stał szklany stolik, na którym dostrzegłem biały proszek, kartę kredytową oraz zwinięty banknot.
- Rozgość się – usłyszałem zachrypnięty głos Silvera, mojego szefa.
Nie lubiłem tego słowa, on zresztą także. Nie pasowało ono zbytnio do mojego zawodu. Z drugiej strony „zawód” także nie jest trafnym słowem. Zaśmiałem się lekko z własnych przemyśleń i podszedłem do stolika nalewając sobie szklankę whisky i usiadłem na kanapie.
- Długo cię nie było – zaczął Silver odwracając się w moją stronę.
Trzymał w ustach cygaro, którym co jakiś czas się zaciągał.
- Wypadło mi coś – odparłem upijając łyk trunku.
- Wiem – mruknął mężczyzna. - Częstuj się – wskazał głową na proszek znajdujący się na oszklonym stoliku.
Odstawiłem szklankę i kartą oddzieliłem dwie, prawie równe kupki, tworząc z nich linie proste. Nie zastanawiając się nad niczym wciągnąłem najpierw jedną, a następnie drugą, zapijając wszystko alkoholem. Poczułem dziwne uczucie w nozdrzach, a już po chwili dostałem niebywałego kopa. Silver uśmiechnął się pod nosem i powrócił do gry w pokera.
- Idź się zabawić – usłyszałem jego głos. - Niedługo będziesz miał sporo roboty.
- Jasne – mruknąłem i nalawszy sobie kolejną szklankę trunku, wyszedłem z pokoju.
Zszedłem na dół po schodach delektując się wspaniałym smakiem whisky, gdy nagle poczułem moce uderzenie w bark. Trunek niebezpiecznie zatrząsł się w mojej szklance, jednak nic z niej nie ubyło. Odstawiłem szkło na pobliski stolik i z całej siły popchnąłem faceta, który na mnie wpadł. Ten natychmiast poleciał do przodu, wpadając na grupkę tańczących ludzi. Już miałem zamiar mu przywalić, gdy zdałem sobie sprawę, że koleś jest kompletnie pijany, a do tego zjarany. Pokręciłam głową z dezaprobatą i chwytając swoją szklankę ruszyłem w tłum. Zacząłem tańczyć, co jakiś czas popijając trunek, aż w końcu odstawiłem puste szkło na bar. Zajmowałem się właśnie jakąś dziewczyną, która zaczęła tańczyć tuż przy mnie, gdy mój wzrok powędrował na długonogą szatynkę tańczącą przy rurze. Oblizałem usta i ruszyłem w jej stronę, zupełnie ignorując wołania poprzedniej dziewczyny. Wiedziałem, że tej nocy będzie moja. Czarne, krótkie spodenki opinały jej tyłek, a obcisła bluzka ledwo zakrywała jej ogromne cycki. Puściła mi oczko gdy tylko stanąłem tuż przy niej i zaczęła swój seksowny taniec, spoglądając jedynie na mnie. Po kilku minutach pokazałem jej gestem aby do mnie zeszła, co uczyniła z niesłychaną radością. Od razu wpiłem się w jej usta, a dziewczyna tylko pogłębiła pocałunek. Nie musiałem długo czekać na kolejny ruch. Szatynka chwyciła mnie za rękę i ruszyła w kierunku łazienki. Krew w moich żyłach zaczęła pulsować niemal z potrójną siłą za sprawą narkotyków, ale także podniecenia jakie zacząłem odczuwać. Dziewczyna zamknęła drzwi na klucz i zaczęła rozpinać moje spodnie i ściągać bokserki. Poczułem jak jej dłoń i usta zaciskają się na moim penisie. Była tak cholernie dobra. Jęknąłem i chwyciłem szatynkę za głowę, aby nadać jej własnego tempa. Nagle poczułem wibracje w kieszeni moich opuszczonych spodni, które za nic nie pozwalały mi się skupić. Odsunąłem od siebie dziewczynę i schyliłem się po telefon.
- Właśnie przerwałeś mi zajebistego loda, mam nadzieję, że to ważne – mruknąłem.
Szatynka oblizała usta i ponownie zbliżyła się do mojego penisa, jeżdżąc językiem po jego czubku. Kurwa, naprawdę była dobra.
- Potrzebuję trochę trawy – powiedział Chaz.
Usłyszałem po jego głosie, że jest kompletnie schlany. Najwidoczniej jego impreza nie miała się jeszcze skończyć. Może przy okazji i tam się zabawię?
- Jasne, będę niedługo – odparłem dysząc.
Ponownie złapałem dziewczynę za głowę sprawiając, że jej ruchy stały się szybsze. Jęknąłem czując, że zaraz dojdę. Ta dziewczyna zdecydowanie wiedziała co robi. Mocniej zacisnąłem rękę na jej włosach, czując jak wszystko wycieka do ust dziewczyny, co ta natychmiast połknęła. Szatynka oblizała usta i przetarła je ręką, uśmiechając się dumnie. Postanowiłem dać jej szybki pokaz możliwości mojego kolegi, aby nie pozostawić jej z niczym.
           Po około dwudziestu minutach wyszedłem z łazienki i ruszyłem w stronę wyjścia. Chłodny wiatr zmierzwił moje włosy i nieco orzeźwił, sprawiając, że ponownie zacząłem trzeźwo myśleć, przynajmniej w minimalnym stopniu. Zapaliłem papierosa i wsiadłem do samochodu, zmierzając w stronę domu Chaza. Żałowałem, że nie mogłem zabrać tej dziewczyny do siebie. Z pewnością cuda jakie wyprawialibyśmy w sypialni przeszłyby moje najśmielsze oczekiwania. Oblizałem usta i ponownie zaciągnąłem się papierosem, wypuszczając w powietrze chmurę szarego dymu. Ten pieprzony odwyk zabrał mi tylko rok z życia, tak naprawdę niczego w nim nie zmieniając. Myśleli, że uda im się cokolwiek zrobić. Idioci. Byli nimi do tego stopnia, iż nawet nie zauważyli, że cały czas brałem. Nie trudno było znaleźć osobę, która z odrobinę gotówki była gotowa zrobić niemal wszystko. Po raz ostatni się zaciągnąłem, czując jak do moich płuc dociera dawka nikotyny i wyrzuciłem niedopałek za okno. Docisnąłem pedał gazu niemal do samej podłogi i nim się zorientowałem znalazłem się przed domem Chaza. Odniosłem wrażenie, że samochodów znacznie przybyło niż ubyło. Ruszyłem w stronę altanki, która znajdowała się na patio, po drodze chwytając kubek z piwem. Przyjaciel już na mnie czekał. Gdy tylko mnie zauważył kiwną głową, kierując się w stronę domu. Bez trudu go dogoniłem.
- Ile masz?
- Dużo – odparłem, uśmiechając się tajemniczo.
- Zajebiście. Zostaw u mnie w pokoju, a ja pójdę po kasę.
- Myślisz, że noszę to w gaciach? - spytałem, krztusząc się ze śmiechu piwem. - Mam wszystko w samochodzie.
Pijany Chaz zawsze mnie bawił. Czasem potrafił zrobić z siebie kompletnego kretyna. Razem z przyjacielem poszliśmy do mojego auta, gdzie przekazałem mu niemal cały towar jaki miałem przy sobie. Calvin niemal od razu pobiegł do domu i nim zdążyłem dojść do jego pokoju, wetknął mi w ręce plik banknotów.
- To trochę za dużo – mruknąłem, uważnie przeliczając sumę.
Chaz tylko wzruszył ramionami.
- Baw się dobrze! - krzyknął na odchodnym.
Och, z pewnością będę, pomyślałem uśmiechając się łobuzersko.
_____________________________________________________________
Rozdział trochę krótszy, jednak jestem całkiem zadowolona z przedstawienia początkowej postaci Justina. Myślę, że zawiera to, co powinien zawierać. A Wy jak myślicie?

Na blogu pojawiła się ankieta, zachęcam do głosowania, ponieważ od jej wyniku będą zależeć niektóre opisy.

Dziękuję Wam za te wszystkie miłe słowa i tyle komentarzy, to bardzo motywuje do dalszej pracy. Opowiadanie dopiero się rozkręca ;)

Zapraszam Was również na bloga collision-fanfiction, którego serdecznie polecam!

Trzymajcie się i do następnego! ♥

16 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, bardzo mi się podoba! Już nie mogę się doczekać kolejnego! Dziekuję za pisanie x
    @JustenAkaMyLove

    OdpowiedzUsuń
  2. Niegrzeczny chłopak z tego Justina, żeby tylko to się źle nie skończyło :)
    Za mało jedynie Destiny w tym rozdziale :P Ale rozumiem, że najpierw musisz przedstawić ogólną sytuację opowiadanie :)
    Pozdrawiam!

    http://seem-like-a-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na to już niestety trzeba będzie trochę poczekać jak to się skończy ;)
      zależało mi na tym, żeby cały rozdział był jedynie z perspektywy Justina, abyśmy mogli lepiej go poznać, a nie jedynie poprzez przedstawienie jego postaci przez Des.
      buziaki ;*

      Usuń
  3. świetny rozdział, ale trochę mało akcji
    czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zdaję sobie z tego sprawę, póki co muszę się rozkręcić. osobiście nie lubię opowiadań gdzie akcja zaczyna się już od drugiego rozdziału, dlatego sama też takich nie piszę. ale spokojnie. nie zabraknie wrażeń, na pewno :)

      Usuń
  4. Uuuu niegrzeczny XD czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. a mnie tam się podoba, że cały rozdział jest Justinie. przynajmniej możemy go poznać i czegoś się o nim dowiedzieć :D
    czekam na następny i mam nadzieję, że już niedługo się pojawi ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam twój blog i zaczyna się bardzo ciekawie. Świetnie piszesz. Wow! Rozdział genialny! Pisz szybko następny :) Dzięki za komentarz na moim blogu xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo i cieszę się, że Ci się spodobał ;*

      Usuń
  7. Woow. Twoje ff jest lepsze od mojego : D
    Jak na blogspocie sa takie talenty, to ja nie mam po co pisać xd
    ~C.
    + Jeśli ci się spodoba:
    Mój jedyny, skończony pamiętnik.
    http://will-you-help-me.blogspot.com/
    Przepraszam za spam.

    OdpowiedzUsuń
  8. opowiadanie super! nie mogę się doczekać następnego! :D + super wygląd bloga :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy nasteepny?

    OdpowiedzUsuń
  10. SUPER blog, naprawdę !
    Wpadłam całkowicie przypadkowo, ale zapowiada się strasznie ciekawie i będę czytała dalej ! :D
    Niegrzeczny chłopak z Justina, cieszę się, że rozdział z jego perspektywy.
    Czekam na nn ;*
    Ami♥
    http://this-is-my-life-brooklyn.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest na prawde genialne <33!

    OdpowiedzUsuń