21 stycznia 2014

Chapter 5

Justin's POV

Jasne promienie porannego słońca wpadły nieproszone do pokoju, ogrzewając moją głowę, która jako jedyna wystawała spod kołdry. Powoli otworzyłem zaspane powieki i westchnąłem ciężko, po chwili z powrotem je mrużąc, ponownie wzdychając. Czułem jak przez moją głowę przechodzi fala ogromnego bólu i zdecydowanie nie zamierza szybko mnie opuścić. Miałem wrażenie, że zaraz ją rozsadzi. Mlasnąłem parę razy i oblizałem usta, czując w gardle niewyobrażalną suchość oraz obrzydliwy posmak. Przetarłem ręką twarz i przeczesałem palcami włosy, które z pewnością sterczały na wszystkie strony świata. Za cholerę nie chciałem wstawać z łóżka, lecz doskonale zdawałem sobie sprawę, że jeśli zacznę opuszczać zajęcia to znów nie zdam i pozostanę na kolejny rok w tej zasranej szkole. Zbierając w sobie resztki sił jakie mi pozostały, podniosłem się do pozycji siedzącej, powoli wysuwając nogi spod kołdry, aby postawić je na podłodze. Rozejrzałem się po pokoju i mimowolnie się uśmiechnąłem.

Grunt, że wylądowałem we własny łóżku

Podpierając się rękoma, podniosłem się do pionu. W drodze do łazienki usiłowałem przypomnieć sobie wydarzenia z imprezy u Chaza, jednak w mojej głowie gościła jedynie pustka. Wiedziałem, że przyjaciel poprosił mnie o towar, dlatego do niego wróciłem, lecz za cholerę nie miałem pojęcia co działo się, gdy poszliśmy z Chazem pić. Pokręciłem głową i przejeżdżając ręką po szczęce spojrzałem w lustro. Obraz jaki ujrzałem dodatkowo mnie osłabił. Wyglądałem jak gówno i czułem się jak gówno. Wiedziałem, że prysznic – choć orzeźwiający i z pewnością pobudzający – w żadnym stopniu nie postawi mnie na nogi. Potrzebowałem czegoś mocniejszego. Poczułem minimalną ulgę, gdy ciepłe krople wody spadły na moje ciało, a po chwili zalała mnie fala gorąca. Przez ból jaki odczuwałem w głowie moje ruchy był nieco ograniczone, a także spowolnione. Mimo to starałem się jak najszybciej wyjść spod prysznica. Wstając nie sprawdziłem nawet godziny. Być może nawet nie było już sensu szykować się na zajęcia. Przetarłem ciało i owinąłem ręcznik wokół bioder, by następnie skierować się do sypialni w celu znalezienia czystej bielizny. Zdecydowanie muszę zrobić pranie, pomyślałem przeglądając niemal pustą zawartość szuflady. Nigdy nie śpieszyło mi się do obowiązków domowych. Dzięki zarobionej kasie mogłem wreszcie wyprowadzić się na swoje, jednak czasem tęskniłem za tym, że niemal wszystko podstawione miałem pod nos, a co za tym idzie, nie musiałem robić praktycznie nic. Znalazłszy bieliznę, wyciągnąłem z szafy pierwszy lepszy zastaw ubrań, który składał się ze zwykłych, ciemnych jeansów, koszulki oraz bluzy w kapturem i ruszyłem do łazienki, aby umyć zęby i ułożyć włosy.
Cała poranna ceremonia zabrała mi przynajmniej dwadzieścia minut czasu, a ja wciąż jeszcze nie spojrzałem nawet na zegarek. Czym prędzej chwyciłem w dłoń telefon. Wyświetlacz pokazał godzinę dziewiątą trzydzieści, zatem miałem jeszcze trochę czasu aby zdążyć na trzecią lekcję, którą był angielski. Jednym ruchem zgarnąłem z szafki potrzebne rzeczy, wrzucając je do plecaka. Postanowiłem, że nie będę nic jadł i chwytając z komody kluczyki do samochodu, czym prędzej zbiegłem po schodach.

***

Zdyszany wbiegłem do klasy tuż po tym jak zadzwonił dzwonek i czym prędzej zająłem swoje miejsce na końcu klasy. Kątem oka dostrzegłem, że przyjaciółka Destiny lustruje mnie wzrokiem, uśmiechając się przy tym kusząco. Skłamałbym gdybym powiedział, że nie była pociągająca. Dobrze takie znałem – na zewnątrz niewinna i słodka, ale gdy tylko przyszło co do czego potrafiła się zabawić lepiej, niż niejedna dziewczyna. Miałem jednak pewną zasadę, której kurczowo się trzymałem. Nie tykałem dziewczyn ze szkoły. Bóg jeden wie co mogłyby naopowiadać i nazmyślać, przy okazji nie dając mi spokoju. Zacząłem bawić się długopisem, przekręcając go w palcach, gdy poczułem wibracje mojej komórki.

Wiadomość od: Chaz
Piszesz się na kolejny wyścig?

Uśmiechnąłem się pod nosem, natychmiast odpisując. Potrzebowałem teraz kasy, a wyścigi były jedną z najszybszych metod jej zarobienia. Przy okazji robiłem to, co kochałem. Idealne połączenie.

Wiadomość do: Chaz
Powiedz tylko kiedy i gdzie.

Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.

Wiadomość od: Chaz
Jutro, ta sama godzina, Sunset Boulevard.

Wiadomość do: Chaz
Szybko zmieniasz poziom. Mam nadzieję, że tamci również będą bardziej doświadczeni niż ci gówniarze, których ostatnio wytrzasnąłeś. Stary, skąd ty ich w ogóle wziąłeś?

Wiadomość od: Chaz
Przynajmniej zarobiłeś trochę kasy, poza tym każdy ma prawo się ścigać.

Jasne, każdy. Jednak rozdzielajmy ludzi według poziomu. Niech niedoświadczone chłopaczki nie zgłaszają się do ambitniejszych wyścigów, zanim nie wyrosną ponad swój samochód. Odłożyłem telefon na ławkę, ponownie wracając do zabawy długopisem, którego przekładałem między palcami.


Destiny's POV

- Czy musimy rozmawiać o tym akurat teraz? - spytałam Nell, wywracając przy tym teatralnie oczami.
- Oczywiście, że tak! - Pisnęła dziewczyna i chwytając mnie za ramię lekko nim potrząsnęła. - Byłaś z nim sam na sam tyle czasu, nie mam pojęcia jak mogłaś to tak zmarnować – mruknęła, wyrzucając ręce do góry.
- Channell, mówiłam ci, że to dupek, a wczoraj jeszcze bardziej upewniłam się w tym przekonaniu – odparłam, jednak blondynka już mnie nie słuchała.
Wpatrywała się w Justina, który skupiony był na zabawie długopisem, które co jakiś czas przekładał między palcami. Nell zagryzła dolną wargę, a następnie uśmiechnęła się kusząco, jakby właśnie miała zamiar zaciągnąć Biebera do łóżka.
- Channell - warknęłam, szturchając ją w ramię.
- Wyobrażasz sobie te wszystkie cuda jakiego jego długie, seksowne palce mogą wyczyniać? - spytała, odwracając głowę w moją stronę.
Teatralnym gestem odrzuciła do tyłu swoje długie blond włosy, które opadły jej na ramię i wydęła swoje pulchne wargi, smarując je bezbarwnym błyszczykiem, który sprawiał, że jej usta stawały się optycznie jeszcze większe. Cmoknęła parę razy do ekranu swojego telefonu, który służy jej jako lusterko i ponownie spojrzała na bruneta. Parsknęłam śmiechem, nie mogąc znieść przedstawienia, które właśnie oglądałam.
- Zachowujesz się jak desperatka – stwierdziłam wciąż się śmiejąc.
Channell mruknęła coś niezrozumiale i poprawiając się na krześle zaczęła bawić się swoim iPhonem. Ucieszyłam się, gdy po chwili moich uszu doszedł dźwięk dzwonka oznajmiający koniec lekcji. Czym prędzej wrzuciłam do torby swoje rzeczy i wybiegłam z klasy, aby znaleźć Jasona. Wczorajsze wydarzenia sprawiły, że nie miałam już najzwyczajniej w świecie ochoty, aby móc się z kimkolwiek zobaczyć. Justin zepsuł mój wieczór oraz humor chyba w największym możliwym stopniu. Bałam się, że Jason może domyślić się, że nie mówię mu prawdy. Co gorsza moje przypuszczenia potwierdzał fakt, iż od rana nie mogłam go nigdzie znaleźć, choć wiedziałam, że przyszedł zobaczyć się z chłopakami z drużyny.
 

Zupełnie jakby cię unikał, Des.

Potrząsnęłam lekko głową by odgonić do siebie tę myśl i niemal biegiem ruszyłam w stronę boiska, gdzie zgromadzili się już niemal wszyscy chłopcy. Ciepły wiatr rozwiał moje włosy bawiąc się ich końcówkami, które latały na przeróżne strony. Promienie słoneczne ogrzewały moje ciało i raziły oczy. Wyciągnęłam z torby okulary i rozejrzałam się po boisku w poszukiwaniu mojego chłopaka. Jason stał z grupką chłopaków, których za nic w świecie nie potrafiłam skojarzyć. Być może oni także nie chodzili do tej szkoły. Założyłam okulary i przeczesałam palcami włosy, seksownie odgarniając je do tyłu gdy zauważyłam, że spojrzenia chłopców skierowały się w moją stronę. Pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę. Na twarzy Jasona od razu pojawił się łobuzerski uśmiech/ Jakiś wysoki, dobrze zbudowany blondyn uderzył go przyjacielsko w ramię, wskazując kiwnięciem głowy w moją stronę.


Tak jest, Des.


- Cześć, chłopcy – powiedziałam radośnie.
Zarzuciłam Jasonowi ręce na szyję i złożyłam na jego ustach krótki, lecz subtelny pocałunek. Chłopak objął mnie rękoma w pasie, ustawiając tyłem do siebie i oparł brodę na moim ramieniu. Poczułam jak wtula się w moje włosy, by po chwili złożyć pocałunek na mojej szyi. Jego koledzy spojrzeli się znacząco w naszą stronę, a następnie odeszli kawałek dalej. Odwróciłam się, stając twarzą do Jasona.
- Szukałam cię – powiedziałam udając obrażony ton.
- Wybacz - wymruczał mi do ucha. - Dopiero przyjechałem, nie mogłem wcześniej.
Mimowolnie odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że jest na mnie zły i mnie unika. Przynajmniej o to nie musiałam się już martwić. Pozostała mi jeszcze napalona na dupka Channell. Musiałam ją zdecydowanie odwieść od myśli wykorzystania Biebera. Jego wczorajsze zachowanie dało mi do myślenia i wiedziałam, że Nell tylko na tym ucierpi.
- Danielle naprawiła samochód?
Usłyszałam głos Jasona, który wyrwał mnie z zamyślenia. Po wczorajszych atrakcjach musiałam mu powiedzieć, że moja mama została w domu razem ze swoim facetem, któremu nie udało się naprawić jej auta. Czułam jak gryzą mnie wyrzuty sumienia, jednak byłam tak wykończona psychicznie, iż nie miałam ochoty na spotkanie z kimkolwiek. Nawet Jasonem. Gdybym jakimś cudem została zmuszona do spędzania czasu z Bieberem z pewnością wylądowałabym w psychiatryku.
- Dziś rano pojechali do mechanika. Jeśli to nie będzie nic poważnego pewnie jeszcze dziś odbierze swoje auto – odparłam.
Spojrzałam na swój zegarek, który wskazywał, że mam jeszcze pięć minut przerwy co oznaczało moje pożegnanie z Jasonem. Zanim dotrę pod klasę i tak pewnie będzie już po dzwonku. Ucałowałam swojego chłopaka w policzek.
- Odezwę się później. Cześć chłopcy – rzuciłam, ruszając w stronę szkoły.
Słońce przyjemnie ogrzewało moje nogi i gdybym tylko mogła z pewnością nie wracałabym na lekcje, lecz natychmiast pojechała do domu i wskoczyła w kostium kąpielowy, aby móc wziąć orzeźwiającą kąpiel w morzu i po wylegiwać się na plaży. Uśmiechnęłam się zadowolona. Chyba już wiedziałam jak spędzimy nasze popołudnie razem z Nell. Popchnąwszy szklane, podwójne drzwi, które prowadziły do wejścia do szkoły, ruszyłam korytarzem, kierując się w stronę sali gimnastycznej. Uwielbiałam sport. Zamiast tych wszystkich nudnych zajęć mogłabym godzinami przesiadywać na boisku i grać w siatkówkę lub piłkę nożną. To właśnie na jednym z meczów poznałam Jasona.
- Peers!
Odwróciłam się do tyłu usiłując odszukać źródło głosu, które krzyczało moje nazwisko. Stał oparty o ścianę, tuż obok gabloty z pucharami. Jego ręce skrzyżowane były na piersi, a spod rękawa bluzy wystawał skrawek tatuażu. Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i ruszył powoli w moją stronę. Uczyniłam to samo, lekko przechylając głowę na bok i ściągnęłam brwi, mrużąc przy tym oczy. Nie miałam pojęcia czego ode mnie chce.
- Popularna dziewczyna musi spotykać się z gwiazdą sportu, przecież to takie oczywiste – stwierdził ironicznie, zatrzymując się tuż przy mnie.


Wspominałam już jak bardzo go nienawidzę?


- Boli cię to, Bieber? Nie mając własnego życia trzeba się wpieprzać do życia innych, przecież to takie oczywiste – odparłam takim samym tonem jak on.
Brunet zmrużył oczy i lekko zacisnął szczękę, lecz po chwili ponownie ten obrzydliwy, sarkastyczny uśmiech wpełzł na jego twarz.
- Czego chcesz? - warknęłam.
- Przekaż swojej uroczej przyjaciółeczce żeby przestała zachowywać się jak niewyżyta dziwka – zaśmiał się.
Poczułam jak krew w moich żyłach pulsuje ze zdwojoną siłą, a adrenalina zaczyna wypełniać całe moje ciało. Moich uszu doszedł dźwięk dzwonka oznajmiający koniec przerwy, jednak zupełnie mnie to nie obchodziło.
- Co ty kurwa powiedziałeś?! - warknęłam, zaciskając ręce w pięści.
- Słyszałaś, nie będę powtarzać się dwa razy. Nie trzeba być geniuszem, żeby dostrzec jak bardzo jest na mnie napalona.
Chłopak ponownie zaśmiał się pod nosem i odwrócił się, wkładając ręce do kieszeni swoich nisko opuszczonych spodni, po czym ruszył wzdłuż korytarza. Torba, którą trzymałam opadła z hukiem na podłogę, a ja rzuciłam się w stronę bruneta brutalnie popychając go do przodu. Zacisnęłam ręce w pięści i z całej siły uderzyłam go w twarz gdy tylko się odwrócił. Jeden, drugi, trzeci. Poczułam ból w kostkach, lecz miałam to gdzieś. Bieber cofał się do tyłu, usiłując złapać moje dłonie, jednak byłam zbyt szybka. Zaśmiałam się w duchu. Nauki brata w końcu do czegoś się przydały. Ponownie popchnęłam go do tyłu, wykorzystując do tego niemal całą swoją siłę, lecz tym razem Justin zdążył złapać mnie za nadgarstki. Poczułam ogromny ból, gdy chłopak ścisnął je mocniej i cicho syknęłam.
- Pożałujesz tego, ty mała suko!
Brunet odepchnął mnie do tyłu sprawiając, że upadłam na podłogę, tuż na kość ogonową. Jęknęłam cicho i czym prędzej podniosłam się do pozycji stojącej, pocierając obolałe miejsca i ponownie naparłam na chłopaka, co sprawiło, że uderzył plecami o gablotę z pucharami. Nie czekając ani chwili dłużej, znów go uderzyłam, a gdy chłopak zdążył odsunąć się od gabloty, ponownie go popchnęłam. Justin otarł ręką krew z twarzy i niemal rzucił się w moją stronę. Byłam pewna, że mnie uderzy. Nie miałam już sił, aby zrobić unik lecz w momencie, gdy chłopak wymierzał cios, naszych uszu doszedł donośny huk. Jak na zawołanie spojrzeliśmy w tamtą stronę. Gwałtownie zakryłam usta dłonią, a moje oczy omal nie wyszły z orbit. Cała gablota z pucharami runęła na posadzkę, a szklana szyba roztrzaskała się w drobny mak.
- Mamy przejebane – szepnęłam.
Justin posłał mi mordercze spojrzenie. Nim zdążyłam cokolwiek zrobić ujrzałam dyrektorkę, która wyszła ze swojego gabinetu zapewne zaintrygowana owym hukiem. Jej wzrok spoczął najpierw na gablocie, potem na Justinie, a następnie na mnie i tak jeszcze co najmniej ze trzy razy. Zdecydowanie mieliśmy przejebane.
- Do mojego gabinetu. NATYCHMIAST!
Przełknęłam głośno ślinę i chwytając swoją torbę ruszyłam w kierunku gabinetu dyrektorki. Niektórzy uczniowie oraz nauczyciele wyszli z klas, również zaintrygowani hukiem.
- To twoja wina – usłyszałam głos bruneta.


Ugh, zamknij się.


- Gdybyś się na mnie nie rzuciła, nic by się nie stało.


Błagam, zamknij się.

- Ale nie, musiałaś mi dojebać.
Nim zrozumiałam co robię, moja prawa dłoń ponownie zacisnęła się w pięść i spoczęła na policzku chłopaka. Zabolało, lecz byłam pewna, że jego także.
- Przysięgam kurwa, że jeśli się w tej chwili nie zamkniesz to zrobię ci krzywdę. Uduszę cię kurwa gołymi rękoma! Jeszcze nigdy nikt nie doprowadził mnie do takiego stanu jak ty w tej chwili, więc błagam, zamknij się!
Justin wyszczerzył oczy, spoglądając na mnie w zupełnym szoku. Co chwila otwierał usta lecz po chwili natychmiast je zamykał, powtarzając tę czynność kilkakrotnie.
- Przestań tak robić, bo wyglądasz jak dusząca się ryba.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę gabinetu. Wciąż jeszcze ciężko dyszałam, a moje serce biło ze zdwojoną siłą od nadmiaru adrenaliny. Nie powiem, żebym była jakimś świętoszkiem, wylądowałam parę razy u dyrektorki, jednak nigdy za coś takiego. Byłam pewna, że nie ujdzie nam to na sucho. Nim otworzyłam drzwi związałam włosy w niedbałego koka. Było mi cholernie gorąco i miałam nadzieję, że przyniesie to choć minimalną ulgę. Odetchnęłam głęboko i pociągając za klamkę weszłam do gabinetu, a tuż za mną Justin. Irytowało mnie nawet to, że za mną stoi.
- Siadajcie – usłyszałam głos dyrektorki.
Kobieta stała przy oknie, tyłem do nas i przez chwilę wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą. Niepewnie zajęłam miejsce w fotelu tuż przed jej mahoniowym biurkiem, na którym znajdowała się złotozielona lampa, sterta papierów oraz tabliczka z imieniem i nazwiskiem – Gwenneth Phyllis. Przełknęłam głośno ślinę i nerwowo potarłam spoconymi dłońmi o uda, kiedy kobieta odwróciła się w naszą stronę.


Justin's POV

Zająłem miejsce w drewnianym fotelu obitym szmaragdowozielonym materiałem i położywszy dłonie na parciach po jego obu stronach, spojrzałem wyczekująco na dyrektorkę. Jej siwe, krótkie włosy ułożone były idealnie na bok głowy, co dawało wrażenie delikatnej grzywki. Niemal niewidoczne zmarszczki na jej twarzy sugerowały, że kobieta jest znacznie młodsza niż może na to wskazywać kolor jej włosów, lub też najzwyczajniej w świecie wydaje fortunę na wszelkiego rodzaju zabiegi. Przyjrzałem się jej zgrabnemu ciału, które opinała bordowa garsonka. Zdecydowanie stawiałem na to pierwsze.

Tylko po cholerę farbować sobie włosy na siwo?

Kobieta przeszła przez środek pokoju, a wysokie szpilki wtórowały jej za każdym razem gdy jej zgrabne nogi dały krok w przód. Powoli usiadła na swoim obitym skórą fotelu i zakładając nogę na nogę spojrzała na nas wyczekująco. Byłem w jej gabinecie niejednokrotnie i zawsze zastanawiałem się ile może mieć lat. Nie żeby jarały mnie ostre mamuśki. Najzwyczajniej w świecie ciekawił mnie ten fakt.
- Słucham – powiedziała, przerywając panującą między nami ciszę.
Phyllis oparła się plecami o oparcie fotela i krzyżując ręce na piersi przeniosła swój wzrok na Peers.

Jakaś jebana kobieca solidarność?!

- Justin nazwał Channell dziwką – wypaliła od razu brunetka, nie wdając się w szczegóły.
Zsunąłem się nieco niżej, opierając jedną nogę na drugiej.
- Nie nauczono cię kultury, Bieber? - warknęła dyrektorka.
Zakląłem pod nosem, prostując się na siedzeniu.
- Dlaczego to ona ma mówić pierwsza? - spytałem natychmiast, korzystając z chwili ciszy.
- Nie zachowuj się jak siedmioletni chłopiec – mruknęła Phyllis i przeniosła swój wzrok z powrotem na brunetkę, dając jej znać, aby kontynuowała.
- Zdenerwowałam się, popchnęłam go i przywaliłam mu parę razy – powiedziała Peers.
W jej głosie wyrazie dało się wyczuć wciąż jeszcze drzemiącą w niej złość. Uraczyła mnie krótkim spojrzeniem, w którym można było odczytać jedynie nienawiść do mojej osoby. Prychnąłem z pogardą.
- Zdajecie sobie sprawę, że zniszczyliście mienie szkoły? - spytała Phyllis.
Rany, ta kobieta potrafiła być cholernie opanowana. Peers powinna wziąć u niej parę lekcji.
- Tak – mruknęła brunetka.
- Dlaczego to mnie nie pyta pani o wyjaśnienia? - spytałem, pochylają się do przodu.
- Ponieważ tego nie potrzebuję. Twoje słowa sprawiły, że wyniknęła między waszą dwójką bójka – wskazała ręką najpierw na mnie, a potem na Destiny – a jej efektem było zniszczenie gabloty szkolnej – odchyliła się do tyłu, ponownie krzyżując ręce. - Czyż nie mam racji, panie Bieber?
Wywróciłem oczami, powracając do swojej poprzedniej pozycji.
- Nie zawieszę was, ani nie wyrzucę ze szkoły. Odpracujecie to w inny sposób.
Jej wzrok ponownie powędrował na mnie, a potem na brunetkę. Spojrzałem na nią ukradkiem. Siedziała wyprostowana, stwarzając pozory hardej, lecz co chwila bawiła się frędzlami od swoich poszarpanych, krótkich szortów. Jej opalona skóra idealnie komponowała się z ich białym materiałem. Muszę przyznać, że miała całkiem zgrabne, ładne i długie nogi. Jakby się tak zastanowić to wcale nie była brzydka, wręcz przeciwnie. Mógłbym nawet rzec, że była pociągająca.

Jestem facetem i nic na to nie poradzę. Mogę nawet uważać za pociągającą dziewczynę, której nie znoszę.

- Razem z panem Williamsem będziecie sprzątać szkołę – usłyszałem ponownie głos dyrektorki. - Codziennie, od szesnastej do dziewiętnastej. Przez miesiąc.
- Miesiąc?! To chyba jakieś żarty! – warknąłem, zrywając się gwałtownie z krzesła.
- Coś się nie podoba, panie Bieber? - spyta, spoglądając prosto w moje oczy. - Dobrze, mogą być dwa miesiące. A teraz usiądź, nie potrzebuję tu przedstawień.
Poczułem, jak krew moich żyłach zaczyna pulsować ze zdwojoną siłą, a oddech zdecydowanie przyśpieszył. Klapnąłem na siedzenie, krzyżując ręce na piersi.


Suka.


- Zaczniecie od jutra. Dodatkowo ty, Justin, pomożesz panu Williamsowi w naprawieniu zniszczonej gabloty. Uznajmy to za wasze prace społeczne. To tyle, możecie wyjść.
Chyba jeszcze nigdy nie zwróciła się do mnie po imieniu.
- Ja mam też inne zajęcia poza szkołą – usłyszałem stanowczy głos Destiny.
- Nie interesuje mnie to. Skończyłam rozmowę – Phyllis wstała i podeszła do okna, ponownie czemuś się przyglądając.
Brunetka wstała i szarpnęła swoją torbę, niemal nie przewracając krzesła i trzaskając drzwiami opuściła gabinet.
- Mam nadzieję, że sytuacja z zeszłego roku nie będzie miała ponownie miejsca – usłyszałem głos kobiety gdy już miałem wychodzić z pokoju. - Dałam ci drugą szansę, Justin, ale wiedz, że trzeciej na pewno nie dostaniesz. To tyle.
Przytaknąłem i wyszedłem z gabinetu, powoli zamykając za sobą drzwi. Wow. Już drugi raz w ciągu tego dnia wymówiła moje imię.
Może jednak mnie lubi.
________________________________________________________

Jak Wam się podobał rozdział? Myślę, że wyszedł całkiem nieźle, choć nie jestem z niego w pełni zadowolona.
Destiny i Justin będą musieli spędzać ze sobą teraz dzień w dzień, przez dwa miesiące.
Myślicie, że się nie pozabijają?
Jeśli czytacie, proszę Was o skomentowanie pod tym rozdziałem, choćby jednym słowem, buźką czy zwykłą kropką. Chciałabym wiedzieć ile osób czyta to opowiadanie.

Jeśli Wam się podoba zachęcam do
zaobserwowania, polecania i oczywiście komentowania.

Polecam Wam również collision-fanfiction

 
Do następnego ♥

Błędy nie zostały sprawdzone.

23 komentarze:

  1. jeju rozdział jest cudowny.
    Hahahahaha ale Des mu przywaliła, lecz niestety teraz będą ze sobą spędzać więcej czasu hah :D
    juz nie mogę doczekać się następnego. @ilysm_jbiebs

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział !
    Uuuuu coś czuję, że podczas tej kary dużo się stanie ^^
    Ale szczerze mówiąc strasznie wkurzył mnie Justin w tym rozdziale,
    chociaż jakby nie patrzeć Channell zachowuje się trochę....
    nie umiem się wysłowić >.< ale wiesz o co mi chodzi.
    Nie dziwie się, że Destiny tak zareagowała. Też bym tak postąpiła w takiej sytuacji.
    No nic, nie pozostaje mi nic innego jak czekać na następny rozdział :))
    Ami ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że się podobał ^^
      tak, wiem. napaliła się na Justina strasznie.
      cieszę się, że postać Justina wywołuje takie emocje. to znaczy, że chyba dobrze wykonałam swoją robotę w przedstawieniu postaci.
      dziękuję za miłe słowa ♥

      Usuń
  3. omomomo...zajebisty}
    coś czuję, że coś z tego będzie...przyjaźń albo para :D
    czekam na następny oby był szybko...booosko piszesz <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo ;*
      a co z tego wyniknie to już w następnych rozdziałach xx

      Usuń
  4. Jedno wejście na bloggera, spojrzenie w listę czytelniczą i zauważenie, że dodałaś nowy rozdział, a wszystkie plany przestały mieć znaczenie :D
    Nie przypuszczałam, że Destiny może być taka zadziorna i gwałtowna! Żeby przywalić facetowi z pięści w twarz, tak aż popłynęła krew, to trzeba być silnym i złowieszczym. Twarda laska z niej :D
    I tak z przyczyn technicznych: pomyśl nad powiększeniem czcionki. Biały tekst na czarnym tle wystarczająco męczy wzrok :)
    Pozdrawiam gorąco! ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, niezmiernie mi miło, że podoba Ci się moje opowiadanie :D ♥
      nie lubię zbytnio bohaterek, które zachowują się jak przestraszone i nie potrafią odpysknąć. muszą mieć charakter :D
      dziękuję za uwagę, teraz trochę lepiej?
      buziaki i dziękuję za wszystkie miłe słowa ;*

      Usuń
  5. Aw, świetny rozdział. Muszą być razem! PS. Gorąco zapraszam na nowy rozdział :) http://trust-only-urself.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo ;*
      spokojnie, jeszcze trochę przed nami :)

      Usuń
  6. Aaa no nareszcie nowy!! Blagam pisz szybciej :*kc<3

    OdpowiedzUsuń
  7. zaskoczyła mnie Destiny swoją agresją ale pozytywnie :D
    jestem ciekawa jak oni wytrzymają ze sobą te dwa miesiące. czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. najważniejsze, że pozytywnie :D
      powinien pojawić się pod koniec miesiąca, góra na początku lutego ♥

      Usuń
  8. Super! Des ty złośnico ;D Czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuu... ale ta Des agresywna :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny. Nie moge sie doczekac nastepnego //@VeronikaMiriam

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam, chciałam Cię poinformować, że zostałaś nominowana do nagrody Libsen Award! :) Więcej informacji tutaj: http://believe-in-yourself-with-me.blogspot.com/

    A teraz zabieram się za czytanie Twojego bloga ;) Teen rozdział strasznie mnie zaciekawił i muszę się dowiedzieć co działo się wcześniej xd Pozdrawiam xxx

    OdpowiedzUsuń
  13. Cos dlugo Cie nie ma :P

    OdpowiedzUsuń