Destiny's POV
Rozsiadłam się
wygodnie w czarnym, skórzanym fotelu i wsłuchując się w dźwięki
piosenki, spoglądałam w krajobraz przed sobą. Doskonale zdawałam
sobie sprawę, że Justin niemal rozbierał mnie wzrokiem, jednak nie
miałam najmniejszego zamiaru uraczy go chociażby najkrótszym
spojrzeniem. Na domiar złego kompletnie irytował mnie swoim
zachowaniem, wprawiając jednocześnie w zupełną dezorientację.
Był jak morze – zupełnie nieprzewidywalny. W jednej chwili
wzburzał się niebezpiecznie, gotów do niepohamowanych czynów,
lecz już w następnej jego zachowanie ulegało diametralnej zmianie
i na powrót był spokojny oraz opanowany i tak oto wylądowałam w
jego samochodzie, ponieważ „pan wybawca” raczył podrzucić mnie
do domu. Mimowolnie prychnęłam z pogardą, na co mój towarzysz
zaśmiał się radośnie, nie odrywając wzroku od drogi. Cholernie
drażniły mnie jego napady gniewu i sposób w jaki reagował. To
jego rzucanie się na mnie i sposób w jaki wówczas na mnie
spoglądał, przyprawiały mnie o szybsze bicie serca, choć za
cholerę nie chciałam dać po sobie tego poznać. Jego niemal czarne
tęczówki bacznie lustrowały wówczas każdy skrawek mojej twarzy,
a jego przyśpieszony oddech smagał policzki. Nie znałam go, nie
miałam pojęcia do czego był zdolny i prawdę mówiąc w tamtych
chwilach obawiałam się jego osoby, obawiałam się tego, co mógłby
zrobić. Lecz nagle wyraz jego twarzy nagle łagodniał, a karmelowa
głębia tęczówek powoli znów zaczynała raczyć mnie swoją
obecnością. Zadrżałam lekko pod wpływem nagłych obrazów
pojawiających się w mojej głowie. Mimo wszystko lubiłam go
drażnić i wyprowadzać z równowagi i choć doskonale zdawałam
sobie sprawę, iż nie powinnam tego robić, to niewyobrażalnie mnie
to bawiło. Bieber wyciągnął z paczki papierosa i przytrzymując
go swoimi pełnymi wargami, wyciągnął z kieszeni fioletową
zapalniczkę. Pomarańczowy płomień zatańczył radośnie pod
wpływem wiatru, który wpadł przez lekko uchylone okno i oświetlił
twarz chłopaka. Jego dwa palce złapały koniec papierosa, a
malinowe wargi uformowały się w literkę „o”, by już po chwili
uwolnić kółko z dymu. Gwałtownie odwróciłam głowę,
przyłapując się niemal na namiętnym obserwowaniu bruneta. Nawet
nie miałam pojęcia kiedy moja głowa powędrowała w jego kierunku.
Nigdy nie lubiłam przebywać w towarzystwie osób palących,
ponieważ okropnie drażnił mnie zapach dymu, jednak sposób w jaki
on trzymał tego papierosa i wkładał go do ust, obejmując swoimi
pulchnymi wargami, sprawiał, że mogłabym oglądać tę czynność
godzinami, choćbym musiała siedzieć w zadymionym samochodzie. Po
raz kolejny przyłapałam się na spoglądaniu w jego kierunku.
Jasna
cholera, on niemal pieprzył tego papierosa ustami.
Przełknęłam
głośno ślinę, mentalnie uderzając się w twarz na
oprzytomnienie. Justin lekko przekręcił kierownicę i zaparował
nieopodal mojego domu. Nawet nie zauważyłam kiedy zdążyliśmy
dojechać.
- Myślę, że zbytnio nie zmarzniesz – rzucił, odwracając się w moją stronę.
Na powrót przybrałam swój obojętny wyraz twarzy, usiłując wyrzucić z głowy obraz o jego zajebiście pełnych wargach pieprzących papierosa, którego swoją drogą właśnie włożył do ust.
- Dzięki – mruknęłam.
Odpiąwszy pas chwyciłam za klamkę, lecz ku mojemu zdziwieniu Justin wyskoczył z samochodu jak oparzony i nim zdążyłam się zorientować stał przede mną, trzymając otwarte drzwi. Uniosłam do góry brwi w lekkim rozbawieniu.
- Bawisz się w gentlemana? - spytałam kąśliwie.
- Strasznie zabawne, wysiadaj – odparł, dając znak głową.
Powinnam zapamiętać, że istnieje u niego także ta trzecia, miła strona, którą zapewne widzę pierwszy i ostatni raz w życiu. Justin zamknął drzwi i opierając się o maskę samochodu, skrzyżował ręce na piersi, a na jego usta znów wpełzł ten złośliwy uśmiech.
- Już drugi raz powinnaś mi podziękować – stwierdził.
- Ugh, wal się – warknęłam, ruszając powoli w stronę domu.
Mogłam się tego spodziewać. Justin nigdy nie przestanie być dupkiem, a każda chwila spędzona z tym chłopakiem utwierdzała mnie w owym przekonaniu z coraz większą siłą.
- Nie prosiłam się o pomoc – krzyknęłam, odwracając się w jego stronę.
Justin zaśmiał się donośnie i lekkim ruchem odepchnął się od maski, podchodząc do mnie spokojnym, lecz jednocześnie pewnym krokiem. Niedopałek wylądował gdzieś na ulicy.
- Fakt, nie prosiłaś – odgarnął mi z ramienia kosmyki włosów, a moje ciało momentalnie przeszedł dreszcz pod wpływem jego zimnego dotyku. - Jednak z niej skorzystałaś. Drugi raz – dodał szepcząc mi do ucha i uśmiechając się łobuzersko, a w jego oczach zamigotały radosne iskierki.
Justin oblizał usta i odsuwając się ode mnie, ruszył w stronę samochodu, wkładając ręce do kieszeni swoich ciemnych, nisko opuszczonych spodni.
- Do jutra, Peers – usłyszałam jego niski, lekko zachrypnięty głos, nim wsiadł do auta.
Odwróciłam się na pięcie, zmierzając w stronę drzwi, lecz nim zdążyłam minąć bramę wejściową, moim oczom ukazała się Danielle, a raczej jej nogi i kawałek włosów, wystających znad ogromnego, kartonowego pudła.
- Faith, dobrze, że jest jesteś. Pomożesz mi z tymi kartonami, a potem będziemy mieć czas tylko dla siebie – rzuciła szybko, wrzucając pudło na tylne siedzenie.
Obydwie odwróciłyśmy się jak na zawołanie, gdy niebieski Nissan z piskiem opon wyjechał z naszej ulicy.
- Jakiś nowy przyjaciel? - rzuciła Danielle i wróciła do domu, by po chwili wynieść kolejne pudło.
Przygryzłam wargę, zastanawiając się co mam jej odpowiedzieć, lecz nim zdążyłam otworzyć usta, ponownie usłyszałam jej głos.
- Gdybym była w twoim wieku, już dawno byłby mój.
- Mamooo – rzuciłam przeciągle, chwytając jedno z pudeł.
- No co? - wzruszyła ramionami, jednocześnie wyrzucając ręce w powietrze. - Jason nie jest najgorszy, ale przy tamtym chłopaku wypada co najmniej miernie.
Chwyciłyśmy razem ostatnie, największe pudło i upchnęłyśmy je do samochodu.
- Wyprowadzasz się? - spytałam, mając nadzieję na zmianę tematu.
- Myślę, że zbytnio nie zmarzniesz – rzucił, odwracając się w moją stronę.
Na powrót przybrałam swój obojętny wyraz twarzy, usiłując wyrzucić z głowy obraz o jego zajebiście pełnych wargach pieprzących papierosa, którego swoją drogą właśnie włożył do ust.
- Dzięki – mruknęłam.
Odpiąwszy pas chwyciłam za klamkę, lecz ku mojemu zdziwieniu Justin wyskoczył z samochodu jak oparzony i nim zdążyłam się zorientować stał przede mną, trzymając otwarte drzwi. Uniosłam do góry brwi w lekkim rozbawieniu.
- Bawisz się w gentlemana? - spytałam kąśliwie.
- Strasznie zabawne, wysiadaj – odparł, dając znak głową.
Powinnam zapamiętać, że istnieje u niego także ta trzecia, miła strona, którą zapewne widzę pierwszy i ostatni raz w życiu. Justin zamknął drzwi i opierając się o maskę samochodu, skrzyżował ręce na piersi, a na jego usta znów wpełzł ten złośliwy uśmiech.
- Już drugi raz powinnaś mi podziękować – stwierdził.
- Ugh, wal się – warknęłam, ruszając powoli w stronę domu.
Mogłam się tego spodziewać. Justin nigdy nie przestanie być dupkiem, a każda chwila spędzona z tym chłopakiem utwierdzała mnie w owym przekonaniu z coraz większą siłą.
- Nie prosiłam się o pomoc – krzyknęłam, odwracając się w jego stronę.
Justin zaśmiał się donośnie i lekkim ruchem odepchnął się od maski, podchodząc do mnie spokojnym, lecz jednocześnie pewnym krokiem. Niedopałek wylądował gdzieś na ulicy.
- Fakt, nie prosiłaś – odgarnął mi z ramienia kosmyki włosów, a moje ciało momentalnie przeszedł dreszcz pod wpływem jego zimnego dotyku. - Jednak z niej skorzystałaś. Drugi raz – dodał szepcząc mi do ucha i uśmiechając się łobuzersko, a w jego oczach zamigotały radosne iskierki.
Justin oblizał usta i odsuwając się ode mnie, ruszył w stronę samochodu, wkładając ręce do kieszeni swoich ciemnych, nisko opuszczonych spodni.
- Do jutra, Peers – usłyszałam jego niski, lekko zachrypnięty głos, nim wsiadł do auta.
Odwróciłam się na pięcie, zmierzając w stronę drzwi, lecz nim zdążyłam minąć bramę wejściową, moim oczom ukazała się Danielle, a raczej jej nogi i kawałek włosów, wystających znad ogromnego, kartonowego pudła.
- Faith, dobrze, że jest jesteś. Pomożesz mi z tymi kartonami, a potem będziemy mieć czas tylko dla siebie – rzuciła szybko, wrzucając pudło na tylne siedzenie.
Obydwie odwróciłyśmy się jak na zawołanie, gdy niebieski Nissan z piskiem opon wyjechał z naszej ulicy.
- Jakiś nowy przyjaciel? - rzuciła Danielle i wróciła do domu, by po chwili wynieść kolejne pudło.
Przygryzłam wargę, zastanawiając się co mam jej odpowiedzieć, lecz nim zdążyłam otworzyć usta, ponownie usłyszałam jej głos.
- Gdybym była w twoim wieku, już dawno byłby mój.
- Mamooo – rzuciłam przeciągle, chwytając jedno z pudeł.
- No co? - wzruszyła ramionami, jednocześnie wyrzucając ręce w powietrze. - Jason nie jest najgorszy, ale przy tamtym chłopaku wypada co najmniej miernie.
Chwyciłyśmy razem ostatnie, największe pudło i upchnęłyśmy je do samochodu.
- Wyprowadzasz się? - spytałam, mając nadzieję na zmianę tematu.
- Oczywiście, że nie i doskonale wiem, co usiłujesz zrobić, Faith
– spojrzała na mnie, grożąc mi palcem.
Wiedziałam, że nie odpuści i jeśli nie powiem jej teraz, do końca naszego wspólnego wieczoru z pewnością zdąży wyciągnąć ode mnie prawdę. Westchnęłam ciężko i opadłam na kanapę w salonie, krzyżując ręce na piersi. Danielle spoglądała na mnie wyczekująco, a jej brwi powędrowały ku górze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miała na sobie adidasy, obcisłe spodnie i zwykły, luźny T-shirt, a jej włosy upięte były w koński ogon. Dawno jej takiej nie widziałam i musiałam szczerze przyznać, iż wyglądała jeszcze lepiej, niż w tych swoich seksowych ciuszkach. Danielle zawsze była dla mnie wzorem kobiecości, niezależnie od tego co aktualnie miała na sobie. Była przepiękną kobietą i nie mówię tego jedynie jako córka. Siedzenie obok mnie lekko się zapadło, gdy mama usiadła obok i z nieukrywanym uśmieszkiem, wyczekiwała mojej opowieści.
- To był on – wydusiłam z siebie.
Danielle nie bardzo wiedziała o czym mówię. Wywróciłam teatralnie oczami, na co rodzicielka lekko szturchnęła mnie w ramię. Mimowolnie się zaśmiałam.
- To z nim się pobiłam – wyjaśniłam.
Wargi Danielle uformowały się w literę „o” i jedyne co usłyszałam to ciche westchnienie, które mimowolnie wydobyło się z jej ust. Przez chwilę spoglądała na mnie w lekkim szoku, nie wiedząc co ma odpowiedzieć i jak zareagować. Jak gdyby nigdy nic prowadzam się z chłopakiem, którego pobiłam, ponieważ zwyzywał moją przyjaciółkę, a na domiar złego on odwozi mnie do domu swoim samochodem – dokładnie tak widziała to moja mama i choć nic nie mówiła, widziałam wyraźną dezorientację wymalowaną na jej twarzy.
Wiedziałam, że nie odpuści i jeśli nie powiem jej teraz, do końca naszego wspólnego wieczoru z pewnością zdąży wyciągnąć ode mnie prawdę. Westchnęłam ciężko i opadłam na kanapę w salonie, krzyżując ręce na piersi. Danielle spoglądała na mnie wyczekująco, a jej brwi powędrowały ku górze. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miała na sobie adidasy, obcisłe spodnie i zwykły, luźny T-shirt, a jej włosy upięte były w koński ogon. Dawno jej takiej nie widziałam i musiałam szczerze przyznać, iż wyglądała jeszcze lepiej, niż w tych swoich seksowych ciuszkach. Danielle zawsze była dla mnie wzorem kobiecości, niezależnie od tego co aktualnie miała na sobie. Była przepiękną kobietą i nie mówię tego jedynie jako córka. Siedzenie obok mnie lekko się zapadło, gdy mama usiadła obok i z nieukrywanym uśmieszkiem, wyczekiwała mojej opowieści.
- To był on – wydusiłam z siebie.
Danielle nie bardzo wiedziała o czym mówię. Wywróciłam teatralnie oczami, na co rodzicielka lekko szturchnęła mnie w ramię. Mimowolnie się zaśmiałam.
- To z nim się pobiłam – wyjaśniłam.
Wargi Danielle uformowały się w literę „o” i jedyne co usłyszałam to ciche westchnienie, które mimowolnie wydobyło się z jej ust. Przez chwilę spoglądała na mnie w lekkim szoku, nie wiedząc co ma odpowiedzieć i jak zareagować. Jak gdyby nigdy nic prowadzam się z chłopakiem, którego pobiłam, ponieważ zwyzywał moją przyjaciółkę, a na domiar złego on odwozi mnie do domu swoim samochodem – dokładnie tak widziała to moja mama i choć nic nie mówiła, widziałam wyraźną dezorientację wymalowaną na jej twarzy.
-
Faith, mnie też często ciągnęło do tych niegrzecznych chłopców
– puściła mi oczko.
- Nie, mamo! - zerwałam się z kanapy jak oparzona. - Nie ciągnie mnie do niego nawet w najmniejszym stopniu – wyrzuciłam ręce w powietrze.
Nagle przed oczami pojawił mi się obraz jego pełnych ust, pieprzących biały filtr od papierosa i mogłabym przysiąc, iż na chwilę odleciałam. Wiedziałam, że mój głupi mózg będzie od teraz chciał bacznie obserwować każdy ruch Biebera związany z paleniem papierosa. Mentalnie uderzyłam się w twarz. Danielle wydawała się być rozbawiona moim zachowaniem. Powoli podniosła się z kanapy i bez słowa przytuliła mnie do siebie. Cholernie brakowało mi naszych wspólnie spędzanych chwil i choć zdawałam sobie sprawę, że mama najzwyczajniej w świecie nie może poświęcać mi teraz tyle czasu, było mi przykro – zresztą nie tylko mnie. Danielle wydawała się być również przybita i doskonale widziałam, iż niemal każdą wolną chwilę chciała poświęcić choćby na krótką rozmowę ze mną. Westchnęłam głęboko, wdychając zapach jej perfum.
- Nic mnie z nim nie łączy, po prostu podrzucił mnie do domu – wytłumaczyłam.
Danielle odsunęła się ode mnie, a łobuzerski uśmieszek pojawił się na jej twarzy, co spowodowało, że jej delikatne zmarszczki stały się bardziej widoczne.
- Przecież ja nic nie mówiłam – rzuciła, puszczając mi oczko. - Przynieś popcorn, a ja poszukam jakiegoś filmu.
- Nie, mamo! - zerwałam się z kanapy jak oparzona. - Nie ciągnie mnie do niego nawet w najmniejszym stopniu – wyrzuciłam ręce w powietrze.
Nagle przed oczami pojawił mi się obraz jego pełnych ust, pieprzących biały filtr od papierosa i mogłabym przysiąc, iż na chwilę odleciałam. Wiedziałam, że mój głupi mózg będzie od teraz chciał bacznie obserwować każdy ruch Biebera związany z paleniem papierosa. Mentalnie uderzyłam się w twarz. Danielle wydawała się być rozbawiona moim zachowaniem. Powoli podniosła się z kanapy i bez słowa przytuliła mnie do siebie. Cholernie brakowało mi naszych wspólnie spędzanych chwil i choć zdawałam sobie sprawę, że mama najzwyczajniej w świecie nie może poświęcać mi teraz tyle czasu, było mi przykro – zresztą nie tylko mnie. Danielle wydawała się być również przybita i doskonale widziałam, iż niemal każdą wolną chwilę chciała poświęcić choćby na krótką rozmowę ze mną. Westchnęłam głęboko, wdychając zapach jej perfum.
- Nic mnie z nim nie łączy, po prostu podrzucił mnie do domu – wytłumaczyłam.
Danielle odsunęła się ode mnie, a łobuzerski uśmieszek pojawił się na jej twarzy, co spowodowało, że jej delikatne zmarszczki stały się bardziej widoczne.
- Przecież ja nic nie mówiłam – rzuciła, puszczając mi oczko. - Przynieś popcorn, a ja poszukam jakiegoś filmu.
***
Danielle
wyjechała dopiero następnego dnia rano, ponieważ zmieniła godzinę
wylotu, aby móc więcej czasu spędzić ze mną. Przed szkołą
zdążyłam pojechać z nią na lotnisko, a następnie taksówką
ruszyłam w kierunku szkoły, gdzie już w progu przywitała mnie
Channell. Niemal od tygodnia usiłowała namówić mnie na imprezę,
jednak bezskutecznie. Miałam nadzieję, iż będę mogła wreszcie
spokojnie spędzić czas z Jasonem, z którym ostatnio nie układało
mi się najlepiej, a przez tą całą sytuację z Justinem i
sprzątanie szkoły, praktycznie w ogóle nie miałam dla niego
czasu, przez co Jason stał się dużo bardziej drażliwy i niemal
czepiał się o wszystko. On także nie zawsze mógł się ze mną
zobaczyć, ponieważ wciąż załatwiał jakieś rzeczy związane z
pójściem na studia.
Pierwszy tydzień minął mi nadzwyczaj szybko i nim się zorientowałam kolejny zbliżał się ku końcowi. Parę razy Channell wpadła do mnie na noc, co skończyło się potężnym kacem i powolnym umieraniem w szkole. Każdy, niemal najcichszy dźwięk wiercił dziurę w mojej głowie i sprawiał, iż zaczynała boleć z jeszcze większą siłą niż poprzednio. Nie obeszło się także bez wizyt Jasona, który zdawał się być w znacznie lepszym humorze, niż wcześniej. Wielkimi krokami zbliżał się jego wyjazd, a ja za nic w świecie nie chciałam go puszczać. Wiedziałam, że będzie mnie odwiedzać i że ja także będę mogła wpaść do niego z wizytą, jednak uczucie pustki powoli zaczynało gościć w moim sercu i doprowadzało do coraz większego przygnębienia. Miejsce, w którym miał studiować nie było blisko i aby się tam dostać, trzeba było odbyć podróż samolotem, zatem tym bardziej dołował mnie fakt, iż nasze spotkania nie będą dość częste. Westchnęłam głęboko i przetarłam twarz wierzchem dłoni, gdy skończyłam wycierać szafki, a mój wzrok powędrował w stronę Justina, który zmierzał w moim kierunku.
- Skończyłaś?
- Tak – mruknęłam i zamknęłam ostatnią z szafek.
Wspólnie ruszyliśmy w stronę kantorka, gdzie schowaliśmy wszystkie rzeczy i pożegnawszy się z panem Williamsem, wyszliśmy na dwór. Od czasu feralnego powrotu do domu, byłam przygotowana na chłodniejsze noce i zawsze starałam się zabierać ze sobą coś cieplejszego, lecz z drugiej strony nie było to zbyt potrzebne, ponieważ Justin, po każdej skończonej pracy, odwoził mnie do domu. Nie miałam pojęcia jaki miał w tym interes, lecz po kilku sprzeczkach w końcu przestałam się buntować i przystałam na jego miłą propozycję. Miłą. To było dość dziwne, jak na niego. Naciągnęłam na głowę za dużą, fioletową bluzę, którą zostawił mi brat i zajęłam miejsce po stronie pasażera. Nasze powroty zazwyczaj wyglądały tak samo. Justin włączał muzykę, zapalał papierosa, a ja jak debil wpatrywałam się jak pieprzy jego filtr swoimi pełnymi wargami i nie mogłam nic z tym zrobić. Może i mogłam, jednak mózg podpowiadał mi, że nie chciałam, a ja potulnie się go słuchałam. Nie rozmawialiśmy dużo, prawie wcale. Krótka i zazwyczaj kąśliwa wymiana zdań stanowiła naszą „rozmowę”, która nigdy nie trwała dłużej, niż dziesięć minut. Napady gniewu chłopaka stały się znacznie rzadsze i mogłabym przysiąc, iż zaczyna powoli przywykać do mojej osoby, tak samo jak ja do jego. Widok szkoły w stercie gruzu i pyły coraz bardziej nikł w mojej głowie.
- Twój idealny chłoptaś nie ma czasu przyjechać po swoją dziewczynę? - rzucił kąśliwie Justin.
Czyżby
przyszedł czas na naszą rozmowę?
-
Nie musisz mnie odwodzić, jeśli tak bardzo ci to nie pasuje –
rzuciłam obojętnie.
Byłam zmęczona i nie miałam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek sprzeczki czy kłótnie.
- Sama na to przystałaś – uśmiechnął się łobuzersko, a niedopałek papierosa powędrował za okno.
Wywróciłam oczami. Miałam już cholernie dość jego gierek i tekstów, których zdążyłam się nauczyć niemal na pamięć.
- Kurwa, Justin, jaki ty masz problem?! - warknęłam, na co chłopak spojrzał na mnie ze dziwieniem, najwyraźniej nie spodziewając się takiej odpowiedzi. - Jeśli tak bardzo nie chciałeś tego robić, to po jaką cholerę była ta cała szopka?! - spytałam, lecz nim Bieber zdążył choćby otworzyć usta, ciągnęłam dalej. - To ty upierałeś się, że chcesz mnie odwieźć i naprawdę nie muszę być zdana na twoja łaskę, nie potrzebuję ciebie i twojego jebanego samochodu, aby wrócić do domu! - moje rozdrażnienie wzięło górę.
Nim zorientowałam się co robię odpięłam pas i otworzyła drzwi, wciąż pędzącego samochodu.
Byłam zmęczona i nie miałam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek sprzeczki czy kłótnie.
- Sama na to przystałaś – uśmiechnął się łobuzersko, a niedopałek papierosa powędrował za okno.
Wywróciłam oczami. Miałam już cholernie dość jego gierek i tekstów, których zdążyłam się nauczyć niemal na pamięć.
- Kurwa, Justin, jaki ty masz problem?! - warknęłam, na co chłopak spojrzał na mnie ze dziwieniem, najwyraźniej nie spodziewając się takiej odpowiedzi. - Jeśli tak bardzo nie chciałeś tego robić, to po jaką cholerę była ta cała szopka?! - spytałam, lecz nim Bieber zdążył choćby otworzyć usta, ciągnęłam dalej. - To ty upierałeś się, że chcesz mnie odwieźć i naprawdę nie muszę być zdana na twoja łaskę, nie potrzebuję ciebie i twojego jebanego samochodu, aby wrócić do domu! - moje rozdrażnienie wzięło górę.
Nim zorientowałam się co robię odpięłam pas i otworzyła drzwi, wciąż pędzącego samochodu.
-
Kurwa!
Usłyszałam głośny krzyk chłopaka, a po chwili siła grawitacji brutalnie wbiła mnie w fotel, sprawiając, iż uderzyłam głową o zagłówek.
- Pojebało cię?! - warknął, a jego czarne oczy spoglądały na mnie spod zmierzwionej grzywki. Chłopak odpiął pas i wysiadł z samochodu, niemal trzaskając drzwiami. Dostrzegłam jak z paczki wyciąga papierosa, a płomień oświetlił jego twarz. Justin chodził nerwowo od jednego końca samochodu do drugiego, nie racząc mnie choćby krótkim spojrzeniem. Wiedziałam, że to co zrobiłam nie było mądre. Przekręciłam się na siedzeniu i najciszej jak tylko mogłam wysiadłam z samochodu, lecz Bieber natychmiast odwrócił się w moim kierunku. Jego morderczy wzrok sprawił, że zabrakło mi tchu, a wszystkie kończyny odmówiły posłuszeństwa. Bałam się. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie i nie miałam pojęcia do czego może być zdolny.
- Wsiadaj do samochodu – rzucił niczym komendę.
Natychmiast odzyskałam panowanie nad swoim ciałem. Nienawidziłam, gdy ktoś mi rozkazywał, a tym bardziej takim tonem, z jakim przed chwilą zrobił to Justin. Bez słowa trzasnęłam drzwiami i ruszyłam w stronę domu. Dostrzegłam kątem oka, jak pięści chłopaka co chwila się zaciskają i na powrót rozluźniają, jednak zupełnie mnie to nie obchodziło. Adrenalina pulsująca w moich żyłach całkowicie wyparła strach jaki jeszcze chwilę temu czułam do Biebera.
- Wracaj do tego auta! - wrzasnął.
Odwróciłam się na pięcie, wyciągając w jego stronę środkowy palec. Nie miałam nawet ochoty, aby się do niego odezwać.
Usłyszałam głośny krzyk chłopaka, a po chwili siła grawitacji brutalnie wbiła mnie w fotel, sprawiając, iż uderzyłam głową o zagłówek.
- Pojebało cię?! - warknął, a jego czarne oczy spoglądały na mnie spod zmierzwionej grzywki. Chłopak odpiął pas i wysiadł z samochodu, niemal trzaskając drzwiami. Dostrzegłam jak z paczki wyciąga papierosa, a płomień oświetlił jego twarz. Justin chodził nerwowo od jednego końca samochodu do drugiego, nie racząc mnie choćby krótkim spojrzeniem. Wiedziałam, że to co zrobiłam nie było mądre. Przekręciłam się na siedzeniu i najciszej jak tylko mogłam wysiadłam z samochodu, lecz Bieber natychmiast odwrócił się w moim kierunku. Jego morderczy wzrok sprawił, że zabrakło mi tchu, a wszystkie kończyny odmówiły posłuszeństwa. Bałam się. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie i nie miałam pojęcia do czego może być zdolny.
- Wsiadaj do samochodu – rzucił niczym komendę.
Natychmiast odzyskałam panowanie nad swoim ciałem. Nienawidziłam, gdy ktoś mi rozkazywał, a tym bardziej takim tonem, z jakim przed chwilą zrobił to Justin. Bez słowa trzasnęłam drzwiami i ruszyłam w stronę domu. Dostrzegłam kątem oka, jak pięści chłopaka co chwila się zaciskają i na powrót rozluźniają, jednak zupełnie mnie to nie obchodziło. Adrenalina pulsująca w moich żyłach całkowicie wyparła strach jaki jeszcze chwilę temu czułam do Biebera.
- Wracaj do tego auta! - wrzasnął.
Odwróciłam się na pięcie, wyciągając w jego stronę środkowy palec. Nie miałam nawet ochoty, aby się do niego odezwać.
Justin's
POV
Co
ona sobie kurwa wyobrażała?! Żadna dziewczyna nie zachowywała się
w stosunku do mnie w ten sposób. Każda odnosiła się do mojej
osoby z szacunkiem, tylko nie ona. Z całych sił uderzyłem pięścią
w pobliskie drzewo. Raz, drugi, trzeci. Krew zaczęła spływać po
moich kostkach, lecz nie potrafiłem przestać. Destiny już dawno
była poza zasięgiem mojego wzroku i choć cholernie chciałem za
nią jechać i pokazać co spotyka takie osoby jak ona, wiedziałem,
że nie mogę. Po raz ostatni uderzyłem w drzewo, a szkarłatna
ciecz rozlała się po mojej dłoni, zostawiając czerwony ślad na
korze. Nie mogłem dopuścić do tego, iż stracę nad sobą
kontrolę. Za nic w świecie nie chciałem zrobić jej krzywdy,
jednak na domiar złego Peers była osobą, która działała jak
wabik na moją ciemniejszą stronę. Nigdy nikt mnie nie ignorował i
zawsze wykonywał potulnie wszystko to, czego chciałem, nie musząc
powtarzać się dwa razy. Starając się oddychać głęboko, aby
uspokoić nerwy, wsiadłem do samochodu, wyciągając z kieszeni
torebeczkę z białym proszkiem. Czym prędzej wysypałem odrobinę
jej zawartości na rękę i wciągnąłem, najpierw do jednej, a
następnie do drugiej dziurki. Musiałem się napić i odreagować
złość, która powoli zaczynała powoli wzbierać na sile. Czym
prędzej wcisnąłem gaz w podłogę i z piskiem opon odjechałem z
miejsca. Chciałem znaleźć się w klubie jak najszybciej i
doskonale znałem jeden w okolicy. Kręciło się tam także mnóstwo
chętnych dziewczyn, a ja cholernie teraz takiej potrzebowałem.
Skręciłem w uliczkę prowadzącą do klubu i zaparkowawszy samochód
na parkingu, ruszyłem w stronę wejścia. Ochroniarz natychmiast
otworzył bramkę, wpuszczając mnie do środka i nie zastanawiając
się ani chwili dłużej ruszyłem do baru. Chciałem się schlać,
być może nawet do nieprzytomności, aby móc o wszystkim zapomnieć.
Zamówiłem cztery shoty, a następnie kolejne cztery, ponawiając
czynność jeszcze dwa razy. Alkohol w moich żyłach zaczął
mieszać się razem z narkotykiem i powoli wprowadzać mnie w błogi
stan. Wiedziałem, że szybkie wypicie dużej ilości alkoholu
sprawi, iż osiągnę zamierzony efekt, jednak postanowiłem doprawić
całość jeszcze jedną kolejką. Nie miałem pojęcia ile czasu
spędziłem przy barze. Pół godziny, a może dwie? Muzyka w klubie
zaczęła dudnić mi w uszach, a ludzki pot już tak bardzo nie
drażnił nosa. Oblizałem usta i ruszyłem na parkiet. Miałem
ochotę trochę się zabawić, potańczyć i przede wszystkim
zepchnąć w jak najgłębszą otchłań swojego mrocznego
towarzysza, który wciąż jeszcze doskonale się bawił. Zacisnąłem
zęby, starając skupić się na dziewczynie, która kręciła przede
mną swoim ponętnym tyłkiem opiętym krótką, różową
spódniczką, gdy nagle mój wzrok przykuła niewysoka blondynka,
spoglądająca pożądliwie w moją stronę. Tańczyła, lekko
kołysząc biodrami i mógłbym przysiąc, iż wykonała zachęcając
ruch palcem. Oblizałem wargi, czując wszechogarniające
podniecenie. Tej nocy należała do mnie. Chciałem ją mieć i
wiedziałem, że ją zdobędę. Odsunąłem od siebie dziewczynę,
która ocierała się o moje krocze i ruszyłem w stronę blondynki.
Dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo i oblizała językiem swoją
górną wargę. Nie czekając ani chwili dłużej wpiłem się w jej
usta i niemal brutalnie pociągnęłam za włosy, co sprawiło, że
lekko jęknęła, lecz już po chwili naparła na mnie z niemal równą
siłą, co cholernie mnie podnieciło. Poczułam jak mój penis
twardnieje z każdym razem, gdy jej duże cycki ocierały się o mój
tors. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę łazienek,
które o dziwo były puste. Otworzyłem drzwi od ostatniej kabiny i
zamknąłem ją z hukiem, przekręcając w drzwiach zamek. Blondynka
natychmiast zaczęła namiętnie całować moje usta, a jej dłonie
usiłowały dostać się do moich bokserek. Uśmiechnęła się
lekko, najwyraźniej zadowolona z siebie, gdy udało się jej rozpiąć
moje spodnie. Oblizałem usta i niemal brutalnie włożyłem w nią
swoje dwa palce, uprzednio zsuwając z niej majtki. Była tak mokra i
napalona, co zdecydowanie ułatwiało sprawę. Zacząłem ocierać
palcami o jej ścianki, jednocześnie jeżdżąc kciukiem po jej
łechtaczce. Blondynka wydobyła z siebie donośny jęk i ponownie
wpiła się w moje usta, jeżdżąc ręką po moim twardym penisie.
Niemal brutalnie odsunąłem ją od siebie i wyciągnąłem z niej
palce, na co ta jęknęła niezadowolona, lecz zupełnie mnie to nie
obchodziło. Wyciągnąłem z portfela prezerwatywę, rozerwałem
opakowanie i naciągnąłem na penisa. Blondynka przyglądała się z
zafascynowaniem. Nic dziwnego, mój penis był ogromny. Nie czekając
ani chwili podniosłem ją do góry i napierając na nią swoim
ciałem, natychmiast w nią wszedłem. Z ust dziewczyny wydobył się
krótki jęk bólu, lecz już po chwili wpiła się w moje usta,
zatapiając dłonie we włosach. Mój penis ocierał się o jej mokre
ścianki, które co chwila zaciskały się pod wpływem spięć
brzuch blondynki, lecz czułem, że nie jest to wystarczające.
Natychmiast z niej wyszedłem i odwróciłem ją tyłem do siebie,
aby mieć lepszy dostęp. Wiedziałem, że dzięki temu będę miał
znacznie lepszą penetrację, jak i doznania. Ponownie w nią
wszedłem, przyśpieszając swoje ruchy i mocno trzymając dziewczynę
za biodra, niemal wypychałem ją do przodu, na co ta jęczała
głośno. Uwielbiałem, gdy kobieta wydawała z siebie jęki podczas
seksu. Cholernie mnie to podniecało, a dodatkowo było zajebistym
dźwiękiem. Jeszcze bardziej zwiększyłem prędkość ruchów,
czując jak główka mojego penisa ociera się o jej punkt G. W
łazience słuchać było głośne jęki blondynki oraz
charakterystyczny odgłos uderzanych o siebie ciał. Jej pośladki
obijały się o moje jajka. Jedną dłoń wsunąłem pod bluzkę
stanik dziewczyny i zacząłem zgniatać jej piersi, jednocześnie
starając się pocierać palcami o jej twarde sutki. Poczułem jak
jej ścianki zaciskając się i doskonale wiedziałem, że zaraz
dojdzie, więc przeniosłem obie dłonie na jej biodra, zwiększając
prędkość swoich ruchów do maksimum.
- Kurwa - blondynka wydała z siebie głośny jęk, a jej głowa wygięła się do tyłu, lecz ja wciąż nie przestałem pracować.
Jej ścianki wciąż jeszcze lekko zaciśnięte były na moim penisie, co sprawiło, że jeszcze bardziej się podnieciłem. Moje ruchy stały się nierówne, a kutas co chwila napinał się, wypuszczając z siebie białą substancję. Odsunąłem się od blondynki i otarłem czoło z potu, a następnie ściągnąłem prezerwatywę i wyrzuciłem ją do kosza. Przyjrzałem się dziewczynie. Była dobra, lecz nie najlepsza. Naciągnąłem na siebie bokserki oraz spodnie i wyszedłem z kabiny, a tuż za mną blondynka. Skierowałem się do wyjścia mając zamiar pojechać do klubu Silvera i spotkać się z Harrym, lecz nagle ktoś popchnął mnie brutalnie, co sprawiło, iż straciłem równowagę i gdyby nie ściana znajdująca się tuż obok, wylądowałbym na chodniku. Mój wzrok powędrował w stronę czarnowłosego chłopaka, który stał nade mną i właśnie wymierzał cios w moją twarz. Czym prędzej odsunąłem się na bok, starając się odzyskać równowagę.
- Pieprzysz moją dziewczynę?!
Warknął, na co zaśmiałem się gardłowo.
- Ciekawe ilu kolesi zatopiło w niej swojego chuja – odparłem, wciąż się uśmiechając. - Była taka mokra – oblizałem wargi. - Sprawdź, może coś jeszcze zostało.
Chłopak nie czekając ani chwili rzucił się w moją stronę, wymachując na ślepo pięściami, lecz z nic w świecie nie potrafił mnie trafić. Zaśmiałem się lekko, gdy odsunął się zdyszany i wymierzyłem parę ciosów w jego brzuch, a następnie w szczękę i nos. Szkarłatna maź zaczęła spływać po twarzy chłopaka, jednak wciąż jeszcze się nie poddał. Ponownie się na mnie rzucił i poczułem ostry ból w brzuchu, gdy udało mu się dosięgnąć celu. Splunąłem na ziemię, lecz w tej chwili pojawiło się czterech innych mężczyzn, którzy zaczęli iść w naszą stronę. W dłoni jednego błysnęło srebrne ostrze. Czym prędzej zerwałem się na równe nogi, usiłując bronić się przed jednym i jednocześnie walcząc z drugim. Chłopak z nożem ruszył w moją stronę. Na ułamek sekundy straciłem z oczu swojego przeciwnika i nagle poczułem jak coś zimnego przecina mi skórę na policzku. Dwóch z nich zbliżyło się do mnie i podnosząc moje ciało do góry, przyparli je do zimnego muru. Byłem zbyt pijany, aby móc sobie z nimi poradzić. Czarnowłosy podszedł do mnie i trzy razy uderzył mnie w twarz, dopóki nie zaczęła sączyć się z niej krew. Splunąłem na ziemię, czując w ustach metaliczny posmak, lecz już po chwili mój przeciwnik znów wymierzył parę silnych ciosów, lecz tym razem w brzuch. Poczułem jak powoli braknie mi tchu i mimowolnie osunąłem się na chodnik. Nie miałem pojęcia kiedy tamtych dwóch mnie puściło. Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem i z całej siły kopnął mnie w brzuch. Poczułem niewyobrażalny ból przeszywający całe moje ciało, a kończyny odmówiły posłuszeństwa.
- Teraz nie jest jest ci już tak do śmiechu – warknął, ponownie kopiąc mnie w brzuch.
Miałem wrażenie, że zaraz zemdleję, a przy okazji zwymiotuję. Było mi cholernie niedobrze, a świat zaczął niebezpiecznie wirować. Czarnowłosy dał znak swoim kolegom, aby wrócili do środka, a sam ukucnął przy moim ciele, lekko się pochylając.
- Zabiję cię śmieciu, jeśli jeszcze raz cię zobaczę.
Splunął na moją twarz, a następnie podniósł się i skierował w stronę klubu. Chciałem wstać i ponownie z nim walczyć, jednak instynkt przetrwania był znacznie silniejszy. Doskonale zdawałem sobie sprawę, iż jego koledzy ponownie wrócą i nie zawahają się użyć swoich zabawek. Z całych sił dźwignąłem się na ręce, zmuszając swoje ciało do posłuszeństwa, co w zaistniałej sytuacji było nie lada wyczynem i wyciągnąwszy z kieszeni kluczyki, starałem się w jakiś sposób doczołgać się do samochodu. Doskonale wiedziałem, że nie dam rady dojechać do domu w takim stanie. Na domiar złego moje ciało wymagało opatrzenia. Westchnąłem głęboko. Znałem jedno miejsce, w które mogłem się udać w tej okolicy.
- Kurwa - blondynka wydała z siebie głośny jęk, a jej głowa wygięła się do tyłu, lecz ja wciąż nie przestałem pracować.
Jej ścianki wciąż jeszcze lekko zaciśnięte były na moim penisie, co sprawiło, że jeszcze bardziej się podnieciłem. Moje ruchy stały się nierówne, a kutas co chwila napinał się, wypuszczając z siebie białą substancję. Odsunąłem się od blondynki i otarłem czoło z potu, a następnie ściągnąłem prezerwatywę i wyrzuciłem ją do kosza. Przyjrzałem się dziewczynie. Była dobra, lecz nie najlepsza. Naciągnąłem na siebie bokserki oraz spodnie i wyszedłem z kabiny, a tuż za mną blondynka. Skierowałem się do wyjścia mając zamiar pojechać do klubu Silvera i spotkać się z Harrym, lecz nagle ktoś popchnął mnie brutalnie, co sprawiło, iż straciłem równowagę i gdyby nie ściana znajdująca się tuż obok, wylądowałbym na chodniku. Mój wzrok powędrował w stronę czarnowłosego chłopaka, który stał nade mną i właśnie wymierzał cios w moją twarz. Czym prędzej odsunąłem się na bok, starając się odzyskać równowagę.
- Pieprzysz moją dziewczynę?!
Warknął, na co zaśmiałem się gardłowo.
- Ciekawe ilu kolesi zatopiło w niej swojego chuja – odparłem, wciąż się uśmiechając. - Była taka mokra – oblizałem wargi. - Sprawdź, może coś jeszcze zostało.
Chłopak nie czekając ani chwili rzucił się w moją stronę, wymachując na ślepo pięściami, lecz z nic w świecie nie potrafił mnie trafić. Zaśmiałem się lekko, gdy odsunął się zdyszany i wymierzyłem parę ciosów w jego brzuch, a następnie w szczękę i nos. Szkarłatna maź zaczęła spływać po twarzy chłopaka, jednak wciąż jeszcze się nie poddał. Ponownie się na mnie rzucił i poczułem ostry ból w brzuchu, gdy udało mu się dosięgnąć celu. Splunąłem na ziemię, lecz w tej chwili pojawiło się czterech innych mężczyzn, którzy zaczęli iść w naszą stronę. W dłoni jednego błysnęło srebrne ostrze. Czym prędzej zerwałem się na równe nogi, usiłując bronić się przed jednym i jednocześnie walcząc z drugim. Chłopak z nożem ruszył w moją stronę. Na ułamek sekundy straciłem z oczu swojego przeciwnika i nagle poczułem jak coś zimnego przecina mi skórę na policzku. Dwóch z nich zbliżyło się do mnie i podnosząc moje ciało do góry, przyparli je do zimnego muru. Byłem zbyt pijany, aby móc sobie z nimi poradzić. Czarnowłosy podszedł do mnie i trzy razy uderzył mnie w twarz, dopóki nie zaczęła sączyć się z niej krew. Splunąłem na ziemię, czując w ustach metaliczny posmak, lecz już po chwili mój przeciwnik znów wymierzył parę silnych ciosów, lecz tym razem w brzuch. Poczułem jak powoli braknie mi tchu i mimowolnie osunąłem się na chodnik. Nie miałem pojęcia kiedy tamtych dwóch mnie puściło. Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem i z całej siły kopnął mnie w brzuch. Poczułem niewyobrażalny ból przeszywający całe moje ciało, a kończyny odmówiły posłuszeństwa.
- Teraz nie jest jest ci już tak do śmiechu – warknął, ponownie kopiąc mnie w brzuch.
Miałem wrażenie, że zaraz zemdleję, a przy okazji zwymiotuję. Było mi cholernie niedobrze, a świat zaczął niebezpiecznie wirować. Czarnowłosy dał znak swoim kolegom, aby wrócili do środka, a sam ukucnął przy moim ciele, lekko się pochylając.
- Zabiję cię śmieciu, jeśli jeszcze raz cię zobaczę.
Splunął na moją twarz, a następnie podniósł się i skierował w stronę klubu. Chciałem wstać i ponownie z nim walczyć, jednak instynkt przetrwania był znacznie silniejszy. Doskonale zdawałem sobie sprawę, iż jego koledzy ponownie wrócą i nie zawahają się użyć swoich zabawek. Z całych sił dźwignąłem się na ręce, zmuszając swoje ciało do posłuszeństwa, co w zaistniałej sytuacji było nie lada wyczynem i wyciągnąwszy z kieszeni kluczyki, starałem się w jakiś sposób doczołgać się do samochodu. Doskonale wiedziałem, że nie dam rady dojechać do domu w takim stanie. Na domiar złego moje ciało wymagało opatrzenia. Westchnąłem głęboko. Znałem jedno miejsce, w które mogłem się udać w tej okolicy.
________________________________________________________
Miałam
bardzo przykry i nieprzyjemny tydzień, dlatego wybaczcie, jeśli
rozdział nie jest wystarczająco dopracowany. Mam nadzieję, że Was
nie zawiodłam ♥
Ankieta
zakończona z wynikiem 87% za dokładnym opisywaniem scen
erotycznych. Postaram się, aby były jak najdokładniejsze,
zboczuszki :D
Chciałabym
Was również zaprosić do obejrzenia zwiastuna na bloga, który sama
wykonałam. Stwierdziłam, że spróbuję czegoś nowego. Jest to
pierwszy zwiastun jaki w życiu zrobiłam, dlatego zdaję sobie
sprawę, iż nie jest idealny, jednak może Wam się spodoba. Dajcie
znać czy zachęcił Was jeszcze bardziej do czytania tej historii, a
może wręcz na odwrót?
Zapraszam
na collision-fanfiction
Trzymajcie
się cieplutko i do następnego ♥
Błędy
nie są sprawdzone.
świetny jak zwykle czekam na nn i zapraszam do mnie :) http://believe--in--my--dreams.blogspot.com/?m=1 @Shawty696
OdpowiedzUsuńZajebistu,rozdział omnomnonnomn świetnie piszesz,masz talent :)
OdpowiedzUsuń@SwaglandJB
o matko.
OdpowiedzUsuńno to się Justin doigrał.
kurwa mać, po co ci to było, Bieber?!
jprd.
i ja wiem, gdzie on teraz pojedzie.
i chyba mu jaja urwę.
zajebisty rozdział!
czekam na kolejny x
@hazzsunshine
hahah, jeden z moich ulubionych komentarzy :D cieszę się, że rozdział się podobał xx
Usuńsuper rozdział naserio podoba mi się
OdpowiedzUsuńPS. u mnie nowy :)
świetny, a zwiastun jeszcze bardziej zachęcił.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny ♥
dziękuję xx
UsuńŚwietny rozdział <3 .. Pójdzie do niej asdfghjklzx xd zwiastun jest interesujący i zdecydowanie zachęca ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział <3
@JustenAkaMyLove
dziękuję bardzo ♥ pierwszy raz robiłam zwiastun i bałam się, że nie wyszedł za dobrze
UsuńCzekam na next! Zakochalam sie w tym opowiadaniu
OdpowiedzUsuńUwielbiam opis porównujący Justina do morza! <3
OdpowiedzUsuńPeers swoją zadziornością nigdy mnie nie zawodzi, jak ja kocham tę dziewczynę! :D Ciekawe jak zareaguje na niego, gdy pojawi się u niej w takim stanie :P
Zwiastun jak najbardziej Ci się udał. Dobra robota!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)
http://seem-like-a-dreams.blogspot.com/
cieszę się, że Ci się podobał :3 zdaję sobie jednak sprawę, że powinnam opisać to dużo lepiej :(
Usuńbardzo mi miło, że zwiastun Ci się spodobał. pierwszy raz miałam z czymś takim do czynienia, dlatego tym bardziej cieszy mnie Twoja pozytywna opinia.
dopiero dziś mam czas na spokojnie przeczytać Twojego bloga i już się za to zabieram :)
również pozdrawiam ♥
Czekam na nn <333 kocham tego bloga :*~UniverseHaz
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńjeju Destiny i jej charakter *-*
oj, Justin pójdzie do Destiny, bo do kogo innego <3
już to widzę!
czekam na kolejny rozdział <3
proszę jak każdy pięknie zapamiętał, że Justin jest niedaleko, haha :D
Usuńdziękuję, cieszę się, że Ci się podobał ♥
Zajebiaszczy zwiastun :D
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać tego rozdziału.
OdpowiedzUsuńRozdział ci się jak zawsze udał. :)
Pozdrawiam i życzę weny <3
dziękuję, ciesze się, że się spodobał :)
Usuńrównież pozdrawiam xx
Cudowne *.*
OdpowiedzUsuńCiekawe co dalej.
Pewnie pojedzie do Destiny
mój boże jaki świetny *o*
OdpowiedzUsuńi piękny zwiastun <3333
wierzę, że Justin nie będzie chciał jej tylko "zaliczyć" :)
czekam na kolejny :)
~Monika.
Ten zwiastun jest super. Widzę, że nie tylko do pisania masz talent.
OdpowiedzUsuńbardzo Ci dziękuję. to dla mnie wiele znaczy x
UsuńMówiłam Ci już, że kocham to opowiadanie i należy do moich ulubionych? *___*
OdpowiedzUsuńHahahah Destiny ma charakter nie ma co :D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. @ilysm_jbiebs
jejku, naprawdę?
Usuńnawet nie wiesz jak miło móc coś takiego przeczytać :3
dziękuję ♥
O mój boże *.* kocham kocham i jeszcze raz kocham ;* masz talent do pisania a zwiastun po prostu idealny ;) czekam na kolejny rodział twój blog należy do jednego z moich ulubionych ;* xoxo
OdpowiedzUsuńaww, dziękuję Ci bardzo. to strasznie miłe xx
Usuń